Choć czasami wszystko idzie nie tak, na końcu okazuje się, że tak właśnie miało być. Chcecie dowiedzieć się jak stworzyłam tę stronę? Ok, ale to bardzo długa historia...
Na początku przykleiłam do kartek, za pomocą żel medium, kilka kawałków moich ulubionych papierów. Potem rozcięłam stare zdjęcie, przykleiłam je po przeciwnych stronach i obrysowałam kontury obu połówek zdjęcia miękkim ołówkiem.
Przyklejone kawałki papierów wydały mi się zbyt wybijające się z tła więc przytłumiłam je nakładając na nie trochę gesso. Po jakimś czasie stwierdziłam, że moje tło po tym rozbieleniu zrobiło się zbyt jednolite. Nakleiłam więc na nie różne rodzaje plastrów i kawałki materiałów dla nadania ciekawej faktury. Potem przez maskę nałożyłam jeszcze pastę strukturalną.
Strona wyglądała już całkiem nieźle. Postanowiłam podmalować ją jeszcze farbami akrylowymi i mocnym naparem z herbaty. Tak też zrobiłam. Kiedy wszystko wyschło stwierdziłam, że faktur jest zdecydowanie za dużo i postanowiłam część materiałów poodrywać oraz zakryć niektóre wzory naniesione przez maskę. Za pomocą gesso i szpachelki ukryłam trochę zbyt mocne faktury. Ponieważ gesso znowu rozbieliło moje strony ponownie chwyciłam za farby i herbatę.
Było już prawie dobrze ale wpis wydawał mi się jakiś taki za pusty... Pochlapałam więc kartki rozwodnioną farbą akrylową i dokleiłam metalowe elementy. Mogłabym tak długo jeszcze chlapać, dodawać , odejmować, zamalowywać, naklejać i odrywać... ale zbliżał się nieuchronnie czas publikacji.
To oczywiście opis skrócony mojej pracy, w miedzy czasie próbowałam na przykład jeszcze dodać napisy, które najpierw były źle rozmieszczone, potem za duże, w końcu za zielone - więc za każdym razem musiałam je zamalowywać.
Czy kogoś jeszcze dziwi, że robię jedną pracę kilka dni? ;-)
Na szczęście nie zawsze tak to wygląda.