KRZESEŁKO DLA LENKI
Właściwie dla lalki Lenki. Skromne z założenia, bo służyć ma do zabawy, a nie do stania na półce. Niby nic, ale dla uzyskania takiego wyglądu krzesełko przeszło naprawdę wiele. Decoupage, malowanie, bejcowanie, postarzanie, lakierowanie... tak... drewno podobnie jak papier zniesie wiele. Czasami najtrudniej jest uzyskać naturalny, prosty efekt.
Krzesełko pochodzi z tej samej firmy co konik i zdaje się, że można je jeszcze znaleźć w Naszym Hobby u Zosi.
Następne krzesełko będzie dla mnie... (krzesełko córki Sweeney Todda... taka jest wstępna koncepcja... hmm...) ja co prawda nie mam lalek... ale może jakaś przy okazji krzesełka powstanie... Oczywiście kiedy uporam się z rzeczami które zaczęłam już robić: z siedmioma łyżeczkami, dwoma widelcami i łyżką, oraz trzema wędrującymi albumami... yyy... uporam się?
Na razie najbliższe kilka dni spędzimy z Lenką w szpitalu, niby zwyczajny standardowy zabieg, ale stres mnie zżera, trzymajcie kciuki...